Krzysztof Zagozda Krzysztof Zagozda
329
BLOG

Kto się boi Mszy świętej Wszechczasów?

Krzysztof Zagozda Krzysztof Zagozda Polityka Obserwuj notkę 19
To, co wydarzyło się w ostatnią niedzielę w łódzkim kościele pw. Św. Józefa, nosi znamiona otwartej prowokacji. I to zarówno co do treści, jak i formy. No bo jak inaczej nazwać to, że zgromadzeni w świątyni wierni nie doczekali się od dawna zapowiadanej tridentiny? Niegodziwość to tym większa, iż nie zadziałała tu żadna przyczyna obiektywna, bo za taką można by uznać tylko ewentualną chorobę jedynego celebransa. W świetle papieskiego "Summrum Pontificum" w żadnym wypadku za wystarczające wytłumaczenie nie mogą posłużyć jakiekolwiek niejawne rozporządzenia kościelnych hierarchów, a już za skandaliczne należy uznać argumentowanie obecnością na poprzednich Liturgiach sprawowanych według rytu nadzwyczajnego wiernych spoza parafii. Czy czeka nas już niedługo legitymowanie u wrót kościołów? A może tylko jest to wygodny, bo nieweryfikowalny, argument skutecznie sabotujący inicjatywy przedsoborowych celebracji i w innych miejscowościach?

Prawie każdy, kto mierzy się z problemem popularyzowania Mszy świętej Wszechczasów, natrafia na zastanawiająco szczelny mur niechęci ze strony swoich ordynariuszy. W kilku przypadkach zdesperowani wierni zwrócili się już o pomoc do papieskiej komisji Ecclesi Dei. Jak na polską rzeczywistość jest to niewątpliwy ewenement. Ale i ewenementem jest niesubordynacja naszych biskupów wobec
watykańskiego dekretu, a takiż bezwzględnie charakter mają "Wskazania Konferencji Episkopatu dla diecezji polskich dotyczące sprawowania Mszy św. według ogłoszonego przez papieża Benedykta XVI listu apostolskiego w formie Motu proprio Summorum Pontificum". Dziwne musi wydawać się z jednej strony
obostrzanie papieskich decyzji względem tridentiny dodatkowymi uwarunkowaniami, a przymykanie oczu na postępującą desakralizację posoborowych celebracji.

Msza św. sprawowana według Mszału z 1962 roku stoi kołkiem w gardle wszystkim tym, którzy tak chętnie garną się do tzw. nabożeństw ekumenicznych. Chciałbym wierzyć, że tak modne ostatnio biesiadowanie z heretykami wszelkiej maści, jest tylko krótkim epizodem w historii mojego Kościoła. Epizodem, który rychło zostanie potępiony. Na razie jednak łatwiej o Mszę św. hip-hopową z luteraninem
nauczającym katolików, niż o tę, z której czerpała potęga Kościoła.



 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka